19 lipca 2013

Rozdzial I

       Roslynn stała przy szkolnej szafce, wyjmując podręczniki potrzebne na następną lekcję, gdy podbiegła do niej Carmen, która jednym, szybkim ruchem dłoni, zamknęła szafkę Ros.
-Słyszałaś o nowych uczniach? - powiedziała, a w jej głosie po raz pierwszy od dawna nie było nuty radości czy podniecenia, lecz zaintrygowanie i lekka... irytacja. Roslynn, zdziwiona, pokręciła przecząco głową. -Jest ich siedmiu i wszyscy wyglądają podejrzanie. Naprawdę, coś z nimi nie tak. Czwórka z nich będzie chodzić z nami do klasy. Nie podoba mi się to - to było naprawdę dziwne. W Cleveland wszyscy się znali i naprawdę bardzo rzadko ktoś tu się w ogóle przeprowadzał, do tego małego, zrujnowanego miasteczka. A siedem osób na raz? To nawet budziło podejrzenia.
       -Są rodzeństwem, czy coś...? Bo to na pewno nie jest zbieg okoliczności, by tyle osób, w tym samym czasie zapisało się do tej samej szkoły - Roslynn podzieliła się z przyjaciółką swoimi myślami, jednocześnie chcąc zobaczyć, jak wyglądają te "podejrzane osoby", jak nazwała je Car. -Nie mam pojęcia, szczerze mówiąc. Ale do końca tego dnia na pewno się dowiem - uśmiechnęła się i odeszła.
       Zaczęła się lekcja chemii i tak, jak mówiła Carmen, w ich klasie pojawiło się czworo nowych uczniów. Nie wyglądali jak reszta mieszkańców miasta, było w nich coś... mrocznego. Tak, to dobre określenie. Roslynn bezwstydnie im się przyglądała, ponieważ oni tego nie widzieli - nie patrzyli na nikogo, zbyt zajęci byli sobą. Dziewczyna o blond włosach do pasa, brązowych oczach i mocnym makijażu, siedziała na samym końcu w skórzanej kurtce i motocyklówkach, leniwie piłując swoje długie, pomalowane na granatowo paznokcie. Obok niej siedział chłopak, blondyn z intensywnie niebieskimi oczami, siedział zgarbiony i płynnymi ruchami pisał coś na urwanym kawałku kartki. Kartkę tę podał do chłopaka, który siedział przed nim. Miał on bardzo krótkie, brązowe włosy i orzechowe oczy. Zerknął na liścik, który dostał, po czym go zgniótł. Koło niego zaś siedział chłopak, który miał czarne włosy, z kilkoma lekko opadającymi na czoło kosmykami. Miał ciemne oczy i po prostu patrzył przed siebie, na ścianę. Zaraz, jakby poczuł, że ktoś mu się przygląda, obrócił się. I teraz patrzył prosto na nią.
       Roslynn się wystraszyła, ale nie chcąc tego pokazać, dalej na niego patrzyła. Gdyby teraz się obróciła, wyszłaby na tchórza. Nie mogła po sobie pokazać nawet cienia zaniepokojenia. Trwało to trochę mniej niż minutę, bo chwilę później ciemnowłosy chłopak odwrócił się, ponieważ blondyn miał i dla niego liścik. Roslynn odetchnęła z ulgą i zaczęła pisać sms z Carmen, która siedziała obok niej.
       -Oni wszyscy wyglądają jak z jakiejś sekty! Ubrani na czarno i w ogóle... - powiedziała Sharisse, gdy wracały piechotą ze szkoły. -Może po prostu są metalowcami, czy coś w tym rodzaju? Nie powiem, ale ten blondyn wygląda naprawdę ślicznie! - pisnęła Carmen, którą najwyraźniej opuściły podejrzenia. Tylko dlatego, że byli ładni. Okej, ładni to złe określenie, nowi chłopacy byli przystojni. Cała piątka. A dziewczyny były po prostu piękne... Nie żeby Roslynn była zazdrosna, bo nie była. Nie miała kompleksów, ani nic podobnego, po prostu to była prawda. Czyste stwierdzenie faktu. Nowi uczniowie zapierali dech w piersiach swoją urodą.


***

       Dochodziła północ. Roslynn właśnie wyszła z wanny, wysuszyła się, a następnie ubrała koszulę nocną i szlafrok. W pokoju panował lekki półmrok, a gałęzie drzew niespokojnie stukały w szyby. Ostatni raz przejrzała facebooka i wyłączyła laptopa. Podeszła do okna, by zasłonić rolety, gdy nagle ujrzała coś za oknem. Nie, wróć, nie coś, tylko  k o g o ś. Przeszył ją dreszcz. Ktoś obserwował jej dom, tylko kto to mógł być...? To na pewno on, pomyślała nagle o ciemnowłosym chłopaku, z którym dzisiaj wymieniła spojrzenia podczas lekcji. Nie, to nie może być on, przecież nie wie, gdzie mieszkam, stwierdziła, by się uspokoić. Za chwilę nieznajomy odwrócił się i zniknął w cieniach drzew.


***

       Widziała mnie, pomyślał Gabriel. Ciekawe, czy była przestraszona? Czy mnie poznała? O czym myślała, gdy zauważyła osobę wpatrującą się w jej dom...? Szedł bez pośpiechu przez park, przypatrując się cieniom. Czego ona się boi? Co sprawia, że zaczyna drżeć ze strachu, a serce podchodzi jej do gardła? Przystanął, odgarnął parę niesfornych kosmyków z czoła i uśmiechnął się. Wiedział, że niebawem się tego dowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz